Kawa z tygielka
Jesienią smakuje najlepiej! Ostatnie liście spadają już z drzew, ciężkie, ołowiane chmury wiszą nisko za oknem, a my pod kocem, z małą filiżanką mocnej, gęstej i słodkiej kawy przygotowanej po turecku. Tak! Tylko jesienią kawa doprawiona szczyptą aromatycznych i rozgrzewających przypraw ma ten swój wyjątkowy urok i smak. I wiadomo, pyszną kawą długo można by się rozkoszować, ale ma ona także właściwości pobudzające. Dlatego łatwiej też walczyć z jesienną chandrą, a szara rzeczywistość szybko nabiera ciepłych odcieni jesieni.
Parzenie kawy po turecku
Nie jest skomplikowane czy szczególnie trudne, niemniej jednak zajmuje trochę czasu i wymaga od nas odrobiny cierpliwości. Końcowy efekt jest jednak tego wart. Od czego zacząć? Tygielek. Ostatecznie może być oczywiście mały rondelek, ale jak złapiecie bakcyla warto zainwestować w prawdziwy a niekoniecznie drogi sprzęt.
Tygielek mocno zwęża się ku górze i ma długą rączkę oraz dzióbek, co przy nalewaniu kawy do filiżaneczek ma duże znaczenie. Klasyczny, zwany cezve, jest miedziany z długą drewnianą rączką. Możemy jednak spotkać takie z aluminium, emaliowane czy w nowoczesnym stylu ze stali nierdzewnej. Mają one różną objętość, a warto pamiętać, że napar w trakcie przygotowywania „podnosi się”, co należy uwzględnić przy jego wyborze.
Po drugie - oczywiście kawa. Koniecznie bardzo drobno mielona, jeszcze drobniej niż do ekspresu ciśnieniowego (można spotkać się z określeniem „na mąkę”). I to jeden z sekretów niepowtarzalnego smaku tak parzonej kawy. Następnie zimna woda i opcjonalnie, a dla mnie koniecznie, cukier oraz przyprawy (kardamon, imbir, cynamon). Proporcje? Ilość wody najlepiej odmierzyć małymi filiżankami. Ile osób tyle filiżanek zimnej wody wlewa się do tygielka, oczywiście z pewną górką. Zwykle wsypuje się jedną łyżeczkę kawy na każdą filiżankę naparu. Cukier według upodobań, zazwyczaj jest to malutka łyżeczka lub tylko pół na każdą porcję kawy. Przy wyborze przypraw i ich ilości także warto trzymać się swoich upodobań a po kilku próbach pewnie będzie idealnie.
Wszystkie składniki wkładamy do tygielka i mieszamy tylko raz, właśnie przed parzeniem. Stawiamy tygielek na źródle ciepła i podgrzewamy do momentu, gdy kawa zacznie się pienić i podnosić. Nie można doprowadzić do zagotowania kawy! Kawę podgrzewa się w ten sposób trzykrotnie. W trakcie przygotowywania kawy na jej powierzchni powinna wytworzyć się charakterystyczna pianka, która stanowi o niepowtarzalnym smaku i aromacie kawy po turecku. A sposobem na szybsze opadnięcie drobnych fusów jest dodanie na koniec parzenia kilku kropel zimnej wody. Kawy już nie mieszamy.
Jak podać kawę po turecku?
Czarną, esencjonalną kawę nalewamy powolutku do małych czarek lub filiżaneczek najlepiej bogato zdobionych. Oczywiście te do espresso też się sprawdzą. Można zebrać piankę do przygotowanych filiżanek, by gości równo nią obdzielić. Tygielek z większą ilością przygotowanej kawy można także postawić na stole, by w trakcie spotkania móc dolewać sobie gorącego naparu. Watro podać także szklaneczki z wodą do przepłukania kubków smakowych. I oczfywiście coś słodkiego :-) Najlepiej na bazie miodu i bakalii, a tradycyjnie jest to bakława.
My naszą kawę po turecku możemy przygotować dodając, całkowicie bezkarnie, coś od siebie. Dodatek przypraw do kawy też zresztą nie wywodzi się bezpośrednio z Turcji. Tu raczej powinniśmy mówić o kawie po arabsku. Jednak w samej Turcji parzenie kawy to dość ściśle określony rytuał. A kawa podawana jest raczej przy ważnych spotkaniach i specjalnych okazjach. Jednym z nich jest spotkanie rodzin przyszłych małżonków i związany z nim wyjątkowy rytuał parzenia kawy. Narzeczona przygotowuje dla gości kawę, by udowodnić przez jej jakość, że będzie dobrą żoną. Natomiast przyszły mąż powinien wypić swoją filiżankę kawy bez żadnego grymasu, a zwykle jest ona specjalnie doprawiona (często solą czy pieprzem), by zapewnić zgromadzonych, że bez względu na wszystko będą udaną parą. Czy może im się nie poszczęścić, jeśli mężowi smakuje wszystko, co mu poda żona?