Kongijska kawa to nie mit!
"Myślałam, że kongijska kawa to mit" - można usłyszeć podczas warsztatów organizowanych przez jedną z największych roasterek i instruktorek w Nowym Jorku na informację o importowaniu kongijskich ziaren.
Pracując w branży kawowej od wielu lat nieraz słyszała o ziarnach z Demokratycznej Republiki Konga (DRK), o ich wyjątkowości i unikatowości, ale nigdy nie miała okazji ich spróbować czy choćby zobaczyć. A skoro ich nie widziała - uznała, że istnieją jedynie w opowieściach.
Kraj ten roztacza aurę tajemniczości od wieków, którą próbowano utrwalić na różne sposoby: w książce Josepha Conrada “Jądro ciemności”, w filmach - Congo (1955), When Elephants Fight (2015), w serialu Virunga (2014), ale i w formie zbioru opowieści aktywistów i przywódców kongijskich, w który zaangażował się m.in. Ryan Gosling. Fikcyjne motywy przeplatają się z faktami, a kawa z Kongo jest jak najbardziej prawdziwa, choć… trudno dostępna.
Kongijską kawę na rynku spotykamy bardzo rzadko, zarówno u importerów i w palarniach kawy, a co za tym idzie - wydaje się, że jest nieobecna na większości lokalnych rynków. I choć kawa należy do 10 głównych towarów eksportowych w Demokratycznej Republice Konga, to jej udział w światowym eksporcie wynosi mniej niż 1%. Mówi się, że wynika to ze zmniejszonej dostępności ziaren, braku politycznej stabilności i trudności logistycznych, co jest frustrujące zwłaszcza dla tych, którzy jej spróbowali i pokochali całym sercem. Jednak to nie jedyne wyzwania, z którymi muszą się zmagać plantatorzy.
Kraj środkowej Afryki, który ma potencjał, by być jednym z najbogatszych na świecie dzięki bogactwom naturalnych zasobów, a w rzeczywistości jest jednym z najbiedniejszych. Uprawia się tam arabikę i robustę w różnych rejonach, zależnie od ukształtowania terenu. Dzięki tym różnicom w wysokościach terenu, żyznej, wulkanicznej glebie i otoczeniu jeziora Kivu, warunki pod uprawę kawowca są wyśmienite. Nic dziwnego, że uprawiane tam ziarna odzwierciedlają się ogromną różnorodnością. Rozpiętość profili smakowych zaczyna się na owocach czerwonych, pestkowych i leśnych, przez słodycz i delikatność melona, po orzeźwiające charakterystyczne akcenty lukrecji i kremowość białej czekolady z wanilią oraz orzechami laskowymi.
Kawa z Demokratycznej Republiki Konga, zwłaszcza z rejonu Virunga, to jedna z najwyższej jakości arabiki produkowanej na świecie o niesamowitym potencjale. Na przekór wszystkim przeciwnościom, jakie dotykają farmerów tam żyjących, wybuchającym konfliktom i zmianom na wielu płaszczyznach, kawowce potrafią obrodzić w niezwykłe ziarna. Jednak z roku na rok ich wydajność się zmniejsza, co jest odbiciem bezpośredniego wpływu działalności człowieka na faunę i florę. Problem jest złożony, gdyż łączy w sobie wiele elementów w sferze społeczno-polityczno-gospodarczej, ze zmianami klimatycznymi na czele.
Nacjonalizacja produkcji kawy nastąpiła w 1970 roku i prężnie się rozwijała, osiągając prawie 120 000 ton w 1990 roku, po czym nastąpił zwrot akcji. Fala postkolonialnych wojen cywilnych w połączeniu ze skrajną biedą i chorobami pochłonęła ponad 5 milionów ludzi, zmusiła jeszcze więcej z nich do zmiany miejsca zamieszkania i zdewastowała większość rynku kawy - od produkcji prawie 120 000 ton w 1990 do mniej niż 6 000 ton w 2010 roku i około 12 000 w 2018. Jej skutki wciąż odbijają się echem zwłaszcza na wschodzie kraju, gdzie ulokowana jest większość plantacji kawowców, a to ma bezpośredni wpływ na tempo odbudowy gospodarki. Coraz mniejsze zbiory o gorszej jakości, susze czy szkodniki to widoczny efekt zmian klimatycznych wpływających w dużej mierze na pogorszenie przewidywalności, dostępności i jakości ziaren. Kiedyś wiedza o uprawie kawy przekazywana była z pokolenia na pokolenie, jednak dziś wyznaczenie pory suchej i mokrej według dawnych zasad nie jest możliwe, zbyt wiele się zmienia, tym samym pogoda jest zbyt nieprzewidywalna. Potwierdzają to badania holenderskiego rządu - mniej chłodnych nocy, więcej gorących dni, a pory deszczowe coraz krótsze - sytuacja będzie się pogarszać.
Po tym, jak rynek kawy został w znacznej mierze zniszczony przez wojny, rolnicy, którzy na nim zostali, próbowali kontynuować produkcję kawy wszelkimi możliwymi sposobami, a nie mieli ich zbyt wiele. Z prawie nieistniejącym wsparciem ze strony państwa, ograniczonym dostępem do międzynarodowych rynków i przestarzałym wyposażeniem szukali opcji, by sprzedać kawę, której jakość i ilość drastycznie spadła.
Większość kaw przemycali do Rwandy i Ugandy, do dziś szacuje się, że w ten sposób “ucieka” około 70% ziaren. Powód jest prosty - pieniądze. Kongijczycy mogą zarobić 15% więcej niż gdyby sprzedali te same ziarna na lokalnym rynku, a koszty operacyjne w DRK są większe o 66-133% niż przykładowo w Ugandzie. Jednak wyprawy do Rwandy podyktowane były także potrzebą znalezienia kupców zielonych ziaren, o których łatwiej było po drugiej stronie rzeki. Przez brak możliwości wypalenia ziaren w swoim kraju zmuszeni byli do odbywania ryzykownych wypraw - właściciele mogli zostać obrabowani, napadnięci lub zatopieni razem z kawą, co niejednokrotnie się zdarzało.
Jednak ograniczona sprzedaż i małe zarobki spowodowane m.in. niewłaściwymi praktykami rolniczymi, obróbką i brakiem dogodnych kanałów dystrybucji zmusiły mieszkańców do znalezienia innego sposobu zdobycia pieniądza. W celu przetrwania ludność zaczęła wycinać drzewa z Parku Narodowego, który daje schronienie wielu gatunkom zagrożonym wyginięciem, w tym gorylowi górskiemu.
I tak niszcząc naturalne surowce, niszczą najcenniejsze zasoby, bo nie mogą sprzedać po odpowiedniej cenie kawy - czyli jednego z najbardziej wartościowych produktów. Błędne koło. Kiedyś zarobki pozwalały plantatorom na godne życie, pokrycie codziennych wydatków i posłanie dzieci do szkoły. Dziś wielu z nich mieszka z dala od plantacji (które często padają ofiarą złodziei), więc są obciążeni wysokimi kosztami dojazdu i transportu ziaren. Dla części z nich były one nie do pokonania, dlatego porzucili uprawę kawy na dobre. Wielu z nich jest mocno przywiązanych do swojego dziedzictwa, stara się wywrzeć wpływ na władzę, by uznała sektor kawy za priorytet w rozwoju gospodarki i zapewniła ochronę przed negatywnymi wpływami zmian klimatycznych i zapewniła bezpieczne warunki pracy. W przeciwnym wypadku sektor będzie skazany na wymarcie.
Czy ze strony państwa producenci kawy otrzymali jakąkolwiek pomoc? Owszem, rząd podejmuje działania wspierające rynek kawy, m.in. założył centra badawcze, ustanowił szkółki służące regeneracji drzew oraz wprowadził politykę zwalczającą przemyt i wspierającą handel fair-trade. W 2012 roku wdrożył program odbudowy sektora kawowego (Strategy Document for the Recovery of the Coffee Sector 2011-2015) wraz z przypisami budżetowymi na poziomie 100 milionów dolarów (z czego 50% kwoty pochodziło z budżetu państwa na 2012),a celem było przywrócenie produkcji do poziomu 120 000 ton do 2015 roku. Jednak w kolejnych latach wsparcie spadało i aktualnie jest na minimalnym poziomie (2% z całego budżetu na rok 2020 zostało przeznaczone na rolnictwo i hodowlę zwierząt) co sprawia, że farmerzy kwestionują jakiekolwiek dalsze działania ze strony państwa. “Rolnictwo nie jest priorytetem (...), a badania w tym obszarze są bardzo słabej jakości; to jak dziura bez dna.” - komentuje profesor Eric Tollens z ekonomiki rolnictwa katolickiego Uniwersytetu w Leuven w Belgii, który prowadzi badania na temat kongijskiego rynku kawy. Wciąż widać ogromne pole do poprawy, a przed obiema stronami jeszcze długa droga, by sektor mógł należycie prosperować - lub chociaż powrócić do stanu z lat 90. ubiegłego wieku.
By zwiększyć ilość i jakość plonów oraz jak najlepiej wykorzystać drzemiący w nich potencjał, powstają projekty wspierające tamtejsze kooperatywy. Virunga Coffee poprzez wyposażenie farmerów m. in. w narzędzia i wiedzę o całym procesie produkcji kawy, podnoszą jakość życia ponad 7000 rodzin żyjących z upraw w okolicy Parku Narodowego Virunga, zmniejszają negatywny wpływ człowieka na okoliczną florę i przyczyniają się do redukcji ubóstwa. Kawa Kivu to platforma łącząca producentów kawy specialty, którzy zrzeszają się w mniejszych kooperatywach z północnej i południowej części Kivu, jak na przykład Kivu Cooperative of Coffee Traders and Planters, która zrzesza ponad 2100 członków. Zaś inne firmy (np. Eastern Congo Initiative, the Howard Buffett Foundation, USAID, UKAID, ELANRDC, Starbucks) okazują wsparcie przez finansowanie badań, budowę zbiorników do obróbki ziaren czy zapewniając szkolenia i warsztaty.
Importerzy zgodnie twierdzą, że jak tylko pokona się wyzwania logistyczne, kawa ta podbije rynki dzięki swojej wszechstronności. Jej unikatowość i różnorodność smaków zachwyca i sprawia, że ziarna są świetne zarówno w wersji single origin i jako dodatek do blendów. Dziś porównuje się ją do świetnych kaw gwatemalskich czy etiopskich, ale producenci mają ogromną nadzieję, że niedługo to ona będzie wyznacznikiem jakości samym w sobie. Szacuje się, że jej popularność znacznie wzrośnie w 2021 roku.
Źródła:
- https://www.trademap.org/Product_SelProductCountry_Graph.aspx?nvpm=1%7c180%7c%7c%7c%7c0901%7c%7c%7c4%7c1%7c2%7c2%7c1%7c1%7c1%7c1%7c1%7c2 (dane z 2019 roku, dla samej kawy [kod 0901] - ziaren i wszelkich elementów powstających przy produkcji - wynosi 0,07%))
- http://www.worldstopexports.com/democratic-republic-of-the-congos-top-10-exports/ (dane eksportowe dotyczą kawy i przypraw [kod 0910], dlatego podany jest udział procentowy na poziomie 0,3%, zaś dla samej kawy [kod 0901] - ziaren i wszelkich elementów powstających przy produkcji - wynosi 0,07%)